czwartek, 20 marca 2014

Recenzja filmu: "Kamienie na szaniec" (2014)- Gdzie jesteś Alek?

[Recenzja może zawierać spojlery]

[źródło tumblr.com]
"Kamienie na szaniec" to adaptacja książki pod tym samym tytułem autorstwa Aleksandra Kamińskiego.  Są to losy Szarych Szeregów opowiedziane z perspektywy trzech bohaterów Alka, Rudego oraz Zośki. Tu nie chcę wdawać się w szczegóły, bo myślę, że każdy z nas zna choć trochę powyższą historię.

FABUŁA
Scenarzyści wybrali, że to Zośka będzie naszym głównym bohaterem. Mnie jako fana książki cały film dręczyło pytanie "Gdzie jest Alek?!" Śmieszne, że to właśnie aktorzy grający właśnie te postacie promowały film, ale sama postać Alka może odezwała się ze 3 razy. Choć myślę, że jakbym nie czytała książki to by mi ten zabieg w ogóle nie przeszkadzał. Sam scenariusz nie jest tak zły jeśli chodzi o historię chłopaków z Szarych Szeregów. Dla mnie jedynym dużym minusem fabuły były młode postacie żeńskie. O ile teoretycznie mogę zrozumieć, że twórcy lubią wplatać wątek romansowy w niemalże każdą historię o tyle tu mnie ta sytuacja bardzo drażniła. Jednakże młode panny są do granic możliwości rozhisteryzowane i zachowują się jakby żyły w innej rzeczywistości. 
Co prawda są rozbieżności z pierwowzorem, ale jak to kiedyś mądrze usłyszałam adaptacja to nie film dokumentalny :) 

OBSADA
Młoda męska część obsady naprawdę dobrze się spisała. Tomkowi Ziętkowi (Rudy), Marcelowi Sabatowi(Zośka) czy Kamilowi Szeptyckiemu (Alek) życzę wielu ciekawych ról, bo na nie bardzo zasługują. Nie odstępowali na krok swoich starszych kolegów. Andrzej Chyra jako zarozumiały łącznik z AK rewelacja. Stenka, Globisz czy Żmijewski to również klasa sama w sobie. Wojciech Zieliński jako "Orsza" również bez zarzutu. Mam nadzieję, że częściej będzie pojawiał się na dużym ekranie. Tak więc obsada to duża zaleta tej produkcji. Duży też plus, że oficerów SS, którzy przesłuchiwali Rudego mówili po niemiecku. Dodawało to większego realizmu. 

KWESTIE TECHNICZNE
Tutaj też bez większych wpadek. Muzyka ciekawa, charakteryzacja i scenografia dobrze zrealizowana. Na duży plus, że reżyser nie pokusił się o kolejny martyrologiczny film. Nie ma tutaj zbędnego patosu, długich rozmów jak to jest nam źle tylko tylko żywa akcja. Mimo skromnego jak na polskie realia budżetu wyszła naprawdę smaczna produkcja.   

PODSTAWOWE DANE:
premiera: 7 marca 2014 
reżyseria: Robert Gliński
gatunek: dramat wojenny

piątek, 7 lutego 2014

Recenzja filmu: "Jack Strong" (2014)- Odcienie naszej trudnej przeszłości.

[RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY]

Nie ukrywałam, że na ten film czekałam bardzo długo, mając przy tym wiele oczekiwań. Film chciałam obejrzeć z wielu powodów, jednym z nich jest moje dość duże zamiłowanie do historii XX wieku. 

źródło: filmweb.pl
FABUŁA

Jest to thriller szpiegowski opowiadający historię żołnierza Ludowego Wojska Polskiego- pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, który przez ponad dekadę do roku 1981 roku współpracował z CIA, pod pseudonimem Jack Strong. 

Myślę, że wbrew pozorom postać pułkownika Kuklińskiego nie jest aż tak w Polsce znana. Podejrzewam, że wiele osób po usłyszeniu, że Pasikowski kręci nowy film doczytało informację na ten temat, trzeba przyznać, że są szczątkowe. Niestety tak to jest z tajnymi misjami służb specjalnych. 

Pewne jest, że Kukliński współpracował z CIA, w 1981 roku musiał z rodziną uciekać do USA, przez wyciek informacji z Watykanu (obecnie trwają spekulacje, który kardynał mógł współpracować z ówczesnym KGB) oraz to, że ciążył na nim wyrok śmierci za zdradę, a postępowanie umorzono na początku lat 90' ze względu na stan wyższej konieczności.

Można by rzec, że Pasikowski lubi wkładać kij w mrowisko. Jego poprzedni film "Pokłosie" podzielił Polskę, podobnie jest z wchodzącym dzisiaj do kin "Jackiem Strongiem". Ja tam w obydwu dziełach nie widzę żadnych kontrowersji, ale co tam :) 

Historia skupia się przeżyciach głównego bohatera (Marcin Dorociński) od czasu jak decyduje się na współpracę do wczesnych lat 90. Niektórzy zarzucają filmowi, że postacie kobiece nie są tak rozbudowane, że żona Kuklińskiego (Maja Ostaszewska), pojawia się niezwykle rzadko i nie ma zbyt dużo do powiedzenia. Również rola Dagmary Domińczyk jest też bardziej epizodyczna, 3-planowa. Jak zawsze ubolewam nad tym, że często role kobiece są prowadzone stereotypowo i są mało ciekawe, to tym razem ten zarzut jest nietrafiony. Po pierwsze żona nie mogła nic wiedzieć, w razie schwytania lepiej było dla niej, żeby nic nie wiedziała, po drugie to nie jest telenowela, żeby pokazywać zwykłe życie dwoje ludzi, tylko jest to film szpiegowski (!) i na tym twórcy się skupili. Ci co chcą zobaczyć sceny miłosne czy tzw. cycki- niestety nic tu po was :) I chwała za to twórcom. 

Co mi średnio przypadło do gustu to niektóre reklamy porównujące historię Jacka do Bonda. Poza nazwą szpieg, tak naprawdę nic nich nie łączy. Co do samej nazwy szpieg, to bardzo mi się podobała jedna scena, w której David, prowadzący Jacka (Patrick Wilson) mówi: "on nie jest szpiegiem, jest aliantem".  I może nazwiecie mnie naiwną, ale w kontekście historii nie oceniałabym surowo pułkownika. Z kontekstem, w jakim Władysław Pasikowski przedstawił Jacka się zgadzam. (więcej nie napiszę na ten temat, obiecałam sobie, żeby w recenzji było jak najmniej odniesień do historii czy antagonizmów szpieg-bohater).

OBSADA

Już od dawna wiedziałam, że Marin Dorociński to jeden z lepszych aktorów swojego pokolenia. Tu również spisał się znakomicie. Co do Wilsona to przyznaję się, że przekonałam się do niego tak na dobre dopiero w zeszłym roku, przy oglądaniu filmu "Obecność". Zagrał bez zarzutu, a trzeba powiedzieć, że większość dialogów prowadził w języku polskim (!). Co o tyle jest zabawne, że jego żona Dagmara (rodzice to rodowici Polacy) , może poza jednym zdaniem, mówi w języku angielskim :)

Cała osada spisała się bardzo dobrze, drugoplanowe role również przyciągały, widać, że każdy dał z siebie wiele. Z drugiej strony nazwiska takie jak Ostaszewska, Zamachowski, Globisz, Czop czy Pieczyński to gwarant dobrej gry aktorskiej. Bardzo podobało mi się, że każdy bohater mówił w języku, jakiej był narodowości bądź posługiwał się innym do komunikacji. Obsady "radziecka" oraz "amerykańska" również interesująco dobrana, brawo za casting. Dodam tylko, że Krzysztof Dracz jako generał Jaruzelski to bardzo ciekawie i dobrze zagrany epizod. 

Pasikowski mimo trudnego tematu, wykazuje się sporym dystansem, czego przykładem jest postać Putka (rewelacyjny Mirosław Baka). 


Całość dopełnia muzyka napisana przez Jana Duszyńskiego jest smacznym tłem dla wydarzeń dla ekranie.


"Jack Strong" to bardzo dobry film szpiegowski, jeden z lepiej zrobionych polskich filmów ostatnich lat. Jednak mimo małego budżetu można stworzyć coś ciekawego. 
Było "Pokłosie", teraz "Jack Strong", ciekawe co Pasikowski wymyśli następnego. 

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Podwójna recenzja: Idy Marcowe (2011) oraz Fair Game (2010).

Witam,
Wczoraj miałam okazję obejrzeć dwa filmy o tematyce politycznej: "Idy marcowe" oraz "Fair Game". Łączy ich temat- polityka oraz to, że rozgrywki na tym polu nigdy nie są czyste. 
źródło: filmweb.pl

"Idy" to historia prawyborów prezydenckich w stanie Ohio. Zostało tylko dwóch kandydatów Demokratów w wyścigu, w tym gubernator Morris (George Clooney), w którego sztabem kieruje Paul (Phillip Seymour Hoffman) oraz Steven (Ryan Gosling), a ekipa z Tomem Duffy'em (Paul Giamatti) na czele za wszelką cenę chce, żeby wygrał ich kandydat Pullmann. 

Szczerze historia jakich wiele, dwóch kandydatów, ciosy poniżej pasa, manipulacje i gierki. Nieświadoma żona, romans ze stażystką, a ktoś to musi posprzątać. Plusem jest, że jest to tło to kluczowych wydarzeń jakimi są rozgrywki między menadżerami kampanii oraz jakie wartości są dla nich najważniejsze. Dla jednych jest to lojalność wobec swoich, dla innych wygrana i prestiż. 

W tym miejscu pewnie się narażę wszystkich fankom Ryana Goslinga, lecz w tym filmie gra on przeciętnie, jego postać jest "ciężka" dla fabuły, a już na pewno nie ratuje filmu. Z kolei jak zwykle możemy oglądać popis aktorskich Hoffmana oraz Giamatti'ego. 

Powiem tak bardzo chciałam film zobaczyć, ale jakoś mnie nie zachwycił, ani bardzo nie zraził. At kolejny niezły film. 

źródło: filmweb.pl

Z kolei "Fair game" opowiada historię  agentki CIA (Naomi Watts), której mąż- były ambasador (Sean Penn) wytyka kłamstwo w orędziu George'a Busha dot. inwazji na Irak. Zaczyna się zmasowany atak na niego jak i całą rodzinę. Biały Dom ujawnia prawdziwe nazwisko agentki i tym zostaje zdekonspirowana. Małżonkowie będą próbowali na własne sposoby wyjść z tej sytuacji z jak najmniejszym szwankiem.

Fabuła opiera się na książce byłej agentki Valerie Plame, o której świat usłyszał w 2003 roku. Za jej dekonspiracje ktoś ważny z Białego Domu poniósł karę, choć co jest dla mnie karygodne Prezydent Bush z mocy prawa łaski skrócił tą karę... 

Ale wracając do filmu jest bardzo ciekawy, możemy oglądać jak wygląda praca w CIA i co to znaczy przyjaźń w tych służbach... Również, że z polityką się nie wygra... I jak jedna decyzja "góry" potrafi przewrócić Twoje całe życie do góry nogami. 

Dodatkowo aktorsko film prezentuje się całkiem dobrze. Dziwne, że w Polsce i ogólnie przeszedł bez echa...