wtorek, 26 sierpnia 2014

Kilka słów o True Blood.

[wpis może zawierać spojlery]

Premiera 1. odcinka "Czystej Krwi" miała miejsce 7 września 2008 roku, a więc kawał czasu temu. Pamiętam, że na ten serial czekałam bardzo długo i z wielkimi oczekiwaniami. Swego czasu nawet przeczytałam 2 części książkowego pierwowzoru, co uważam za sukces, gdyż dla mnie książka była wyjątkowo słaba. Tak więc zakupione wcześniej hurtem 4 księgi musiałam sprzedać na allegro. Stąd też uważam TB za świetnie zrealizowaną ekranizacje. Po pierwsze dlatego, że z książki wzięto ogólny kształt fabuły i nazwy postaci, ale serial żył już swoim, własnych, zdaje się że lepszym życiem. Choć w książce postać Tary (przynajmniej w tych dwóch tomach) była dość marginalna i nie miałabym nic przeciwko, gdyby w serialu było podobnie. Po drugie serial miał tę swoją "świeżość" i był zgoła inny niż ówczesne produkcje. To przez TB rozpoczęłam krótką i burzliwą znajomość z "Pamiętnikami Wampirów"... 

Czołówka od początku była już kultowa i chyba jedna z lepszych ever, a piosenka przez kilka lat służyła mi jako dzwonek w telefonie ;)
Od drugiego sezonu twórcy zdecydowali się na to, żeby Czysta była serialem wakacyjnym. Myślę, że byłto strzał w 10. Oczywiście jak to serial z dość pokaźną liczbą sezonów miał swoje lepsze i gorsze momenty. Przyznam się, że do Sama przekonałam się chyba pod koniec 6. sezonu, wcześniej mnie drażnił, ale i tak chyba postać tak mnie nie irytowała jak wspomniana już wcześniej Tara ;) 
Przez te 7. sezonów przewinęło się sporo wątków i postaci. W połowie produkcja nie mogła trochę złapać oddechu, ale zawsze znalazły się pewne sceny, które ratowały odbiór serialu. 
Jeśli chodzi o Sookie to jak to główny bohater zawsze coś mogłoby być inaczej, nie powiem potrafiła irytować. Z kolei jeśli chodzi o jej chłopaka to nigdy nie byłam fanką Sama, Alcide'a czy nawet Erica. Chyba jednak Bill do niej najbardziej pasował :P
Na pewno mało ciekawe wątki były z Cristal i Debbie, dziewczynami Jasona. Wątek z Lilith też należał do tych słabszych. 


żródło tumblr.com Chyba najciekawszy czarny charakter.

Oczywiście moimi ulubionymi postaciami byli Lafayette, choć szkoda, że później nie mieli dla niego pomysłu. W ogóle brawa dla twórców, że zdecydowali się zachować Lafayette'a przy życiu, bo jak pewnie większość Was wie, postać ta ginie pod koniec pierwszego tomu książki. Również Pam i Eric, ale bez tej dramy z Sookie. Ich sceny są już kultowe. 

FINAŁ
Prawda jest taka, że finał nigdy nie zadowoli wszystkich fanów. Myślę, że jeśli chodzi o klasyfikację najgorszych finałów to HIMYM podniósł wysoko poprzeczkę ;) 
Ostatni odcinek Czystej miał swoje gorsze i słabsze momenty. 
źródło tumblr.com Jeden z epickich momentów

źródło tumblr.com Kolejny
To co się stało z Billem myślę, że było dobrym rozwiązaniem. Pasowało do tej produkcji. Z kolei krytykowana ostatnia scena szczęścia pozostałych bohaterów była również w porządku oraz logicznym ciągiem wydarzeń. Bill umierając powiedział, żeby Sookie zapomniała o nim, Ericu i tych historiach z wampirami. Minęło 7 lat, więc każdy żyje dalej, a ciąża i chyba mąż Sookie są symbolem kolei losu jak również życzenia Billa. 

Szkoda tylko, ze ostatnia scena z Eric'em tak naprawdę była odgrzanym kotletem. 
Na pewno mile będę wspominać TB. Z pewnością przyczynił się do tego również ostatni sezon pełen smaczków i dystansu twórców do siebie. Z chęcią kiedyś wrócę do tej produkcji. 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Seriale ze szczyptą sentymentu

Dzisiaj tak jak obiecałam wcześniej  zestawienie seriali, do których czuję spory sentyment i często z chęcią do nich wracam ;)Nie zawsze są to moje ulubione produkcje czy ocenione na 10. Większość oglądałam w dzieciństwie i wczesnej młodości :D Niekiedy wspominam je z nostalgią bądź z uśmiechem na ustach. 

JA SIĘ ZASTRZELĘ (1997-2003)

Swego czasu oglądałam to po szkole chyba na tv4. 

JORDAN (2001-2007)
Oj szybko biegłam na autobus po szkole w liceum, żeby nie przegapić żadnego odcinka. Transmitowało to wtedy FOXlife. Ostatnio skończyłam ponownie oglądać całe 6 sezonów. 

COLUMBO (1968-2008) 
Z mamą zawsze oglądałyśmy i licytowałyśmy się kto to zrobił ;)

JANE EYRE (2006)
Swego czasu książkę przeczytałam w jeden dzień. Długo czekałam na ciekawą ekranizację i jak się pojawiła pamiętam jak wszystkich męczyłam, żeby DVD sprowadzić z Wielkiej Brytanii. 

ALLY MCBEAL (1997-2002)
Gdyby wymazać ostatni sezon z pamięci byłby to jeden z moich ulubionych seriali ever. Rok temu odświeżyłam sobie 4 sezony ;)

DOM (1980-2000)
Do tej produkcji mam ogromny sentyment, ta muzyka, Ci aktorzy. Zwłaszcza pierwsze odcinki. Do tego powiedzonka Henia Lermaszewskiego :)

GOTOWE NA WSZYSTKO (2004-2012)
Bywało różnie, ale bardzo lubiłam oglądać ten serial. 

SIÓDME NIEBO (1996-2007)
Niedziela rano, TVP1, kakao i oglądanie. Widziałam tylko kilka pierwszych sezonów.

ZAGUBIENI (2004-2010)
Mówcie co chcecie, ale od LOST nastąpiła nowa era seriali.

KOCHANE KŁOPOTY (2000-2007)
Szkoda, że ostatni sezon tak dziwnie się skończył, ale chyba faktycznie formuła się wyczerpała, a szkoda. Chyba oglądałam na TVNsiedem.

PÓŁNOC POŁUDNIE (2004)
Mija już 10 lat, od kiedy Richard mnie zauroczył swoją grą :)

ŻAR TROPIKÓW (1991-1993)
Ehh, pomyśleć jaka mała byłam, gdy to z tatą oglądałam. 

'ALLO 'ALLO! (1982-1992)
Kto tego nie oglądał ;) 

DOKTOR QUINN (1993-1998)
W niedzielne późne popołudnie z wypiekami na twarzy się oglądało...

BUFFY:POSTRACH WAMPIRÓW (1997-2003)
Oj oglądało się, zwłaszcza dla Angela. Późniejszy spin-off aż tak mi się nie podobał. 

M*A*S*H (1972-1983)
W dzieciństwie namiętnie to oglądałam.

Muszę tu jeszcze wspomnieć o CZARODZIEJCE Z KSIĘŻYCA oraz DRAGON BALL, bo jak nie patrzeć jestem to pokolenie ;) 
Dodatkowo muszę się przyznać, że ostatnio oglądałam jeden odcinek ZBUNTOWANEGO ANIOŁA, którego swego czasu oglądałam, jako jedną z nielicznych telenowel. Dorzucę do tego grona kolumbijską BRZYDULĘ. :D 

A jak wygląda Wasza lista? Coś mamy wspólnego? ;)

środa, 13 sierpnia 2014

Recenzja serialu: "Halt And Catch Fire" (2014)

Stacja AMC słynąca już z takich seriali jak: "Breaking Bad","Walking Dead" czy"Mad Men" wypuściła na rynek letnią produkcję osadzoną w latach 80", opowiadająca losy pewnej firmy z Dallas, która chce (bądź jak kto woli została przymuszona) wyprodukować innowacyjny jak na te czasy komputer. Ma być szybciej, taniej, lżej i do tego ma być przenośny. Ambitne plany podsyca były pracownik IBM Joe MacMillan (Lee Pace). Do współpracy namawia nie wierzącego w siebie inżyniera Gordona Clarka (Scoot McNairy) oraz młodziutką programistkę Cameron Howe (Mackenzie Davis).

Serial dość powoli się rozkręca, tak najbardziej podobał mi się odcinek 8 (początki w Vegas).  Najgorszy z kolei (nie pamiętam numeru) był on za bardzo przepełniony dramą, niczym rasowa telenowela. Co do postaci nie miałam specjalnie ulubionej. Raziły mnie trochę stereotypowe podejście do niektórych wątków. A proszę oto przykłady: mało rozgarnięty właściciel firmy, który jak tylko może przeszkadza naszym heroicznym bohaterom, Joe jest taki zamknięty i wyobcowany, nie bo taki już jest, ale oczywiście dlatego, że spotkała go tragedia w dzieciństwie i ma problemy na tle ojciec-syn. Co prawda czytałam i słyszałam, widziałam , że twórcy nie poszli po prostej linii i nie zafundowali nam romansu na tle zaniedbana żona-kolega z pracy. Może i prawda, ale za to zrobili nam inne typowe posunięcie (nie chce aż tak spojlerować).
źródło: tumblr.com

Z postaci oraz grających ich aktorów najbardziej podobał mi się Toby Huss, wcielający się w postać Johna Boswortha. Była to postać, (a zarazem gra) bardzo wyrazista i ciekawa. Jeśli mam być szczera gra Lee mnie jakoś bardzo nie porwała, choć nie powiem zagrał dobrze. Większość obsady zagrała wiarygodnie i bez większych zastrzeżeń, było też wiele świetnych epizodów. Lecz odtwórczyni postaci Cameron bardzo mnie mierziła, kompletnie mi nie pasowała. Nie wiem czy źle grała, czy też jej uroda, czy też irytowała mnie jej postać. Możliwe, że wszystko razem się nałożyło. Będę broniła tezy, że był to zły wybór castingowy.

Co prawda kibicowałam postaciom, lecz jako rasowy oglądacz seriali z przykrością muszę stwierdzić, że ta produkcja mnie nie porwała, a szkoda. Niby fajna historia, a gdzieś już ją widziałam. Oczywiście serial zawiera wiele ciekawych momentów, ale niektóre elementy psują całość. Na zakończenie dodam, że brawa za świetne oddanie klimatu tamtych czasów oraz Teksasu.
6,5/10

P.S. Dziękuję Kasi z Kay ogląda i czyta za tłumaczenia napisów :)

niedziela, 3 sierpnia 2014

LISTA IRYTUJĄCYCH AKTORÓW

Hej :)

Dzisiaj postaram się przybliżyć Wam moją bardzo subiektywną listę aktorów, którzy z gracją lub nie podnoszą mój poziom irytacji. Są to osoby przez które nie mam ochoty zaczynać seansu filmowego, bo wiem, że tam grają, bądź wiem, że przez cały seans będę komentować ich obecność.  Czasami jest to wynik nieciekawej wg mnie gry aktorskiej,a czasami co tu dużo mówić mojego widzimisię. Nie jest tak, że przez to dyskredytuję ich dokonania, po prostu nie mam ochoty specjalnie ich oglądać i przede wszystkim nie hejtuję ich na forach, więc wpis z przymrożeniem oka, w sam raz na letnie wieczory :D A jeśli najdzie dzień, że mnie pozytywnie zaskoczą to oczywiście uderzę się w pierś i przeproszę, że znaleźli się na tej liście :) 
Lista nie jest zamknięta, wymieniam tylko te osoby, które przyszły mi do głowy w momencie pisania, nie wymieniam też aktorów, których tylko raz widziałam w akcji, bądź tych, którzy są po prostu słabi. 

PANOWIE:

Patrick J. Adams
źródło: tumblr.com

Tego pana miałam okazję oglądać wyłącznie w serialach. W "Luck" nie przywiązywałam do niego zbyt wielkiej wagi. Jednak w "Suits" mój poziom irytacji z każdym sezonem rośnie. Możliwe, że przyczynia się do tego postać Mike'a, w którą się wciela. Bo im mniej Mike'a, tym lepszy odcinek Suits. Jednak jak go zobaczyłam w rekame "Dziecka Rosemary" to po jego obejrzeniu wiedziałam, że negatywnie na ocene tej produkcji w dużej mierze przyczynił się ten aktor (pomijam inne czynniki). Niestety ale między nami chemii nie ma i raczej nie będzie. 

Elijah Wood
tumblr.com

To jest paradoks. Uwielbiam sagę LoTR, ale aktor grający Frodo to im się nie udał. Trylogię oglądam co najmniej raz do roku i za każdym razem komentuję każdą scenę z Woodem, oj biedni są Ci, co są skazani na oglądanie tego ze mną... Nie wiem, czy to uroda, słaba gra aktorska, hm. 

Ashton Kutcher
tumblr.com

Specjalnie mi nie zawinił, ale też nie zachwycił. 

Jakub Wesołowski


Bo tak :)

Piotr Adamczyk
Trochę nie rozumiem fenomenu tego pana, choć oczywiście życzę jak najlepiej. 

PANIE

Scarlett Johansson

Niestety nie mogę nazwać się jej fanką. Bardziej gra urodą, niż umiejętnościami. Często role oparte o tę samą konwencję. Choć oczywiście bardzo kibicuję, bo im więcej kobiet robi karierę, tym lepiej :)

Marta Żmuda Trzebiatowska


Po prostu jej gra do mnie nie trafia. 

Rebecca Hall
Gra w ciekawych produkcjach, ale często jest ich słabą stroną. Naprawdę próbuję się do niej przekonać! :) 

Julia Stiles
Choć w "Zakochanej Złośnicy" nie było źle, później już kiepsko. Sezon Dextera w którym grała, jeden z najsłabszych.

Problem mam np. z Keira Knightley, Jennifer Lawrence i Kristen Stewart, gdyż czasami mnie irytują a czasami uwielbiam je jak grają :) 

KOGO TUTAJ BRAKUJE, A KOGO BYŚCIE WYKREŚLILI?