poniedziałek, 9 września 2013

Jak oceniamy filmy?

Dzisiejszy pomysł na wpis jest podrzucony przez moją dobrą koleżankę :)

Tak więc jak to jest z tym naszym ocenianiem filmów.

Oczywiście wiadomo, że każda ocena z definicji jest w pewnym stopniu subiektywna. Niektórym dany film będzie się bardzo podobał, niektórzy z kolei określą go mianem filmowego gniota np. jak to dzieje się z Pulp Fiction. Nie ma "przepisu" na film, dzięki któremu sukces gwarantowany, nie będzie żadnej nieprzychylnej opinii. (jeśli ktoś by wymyślił taką receptę, myślę, że byłby bardzo bogatym człowiekiem:)

Jednakże czemu część z nas sprowadza oglądanie filmów i ich ocenianie do absurdu? Ale po kolei.

Wychodzę z założenia, że każdemu filmowi należy się taka sama uwaga, czyste konto. Jeśli oglądam horror czy to dramat, każdy na początku ma dla mnie takie same szanse. To, że jest to horror nie znaczy, że z automatu przyznam mu 3 gwiazdki mniej, tylko dlatego, że jest to taki a nie inny gatunek.

Po wtóre niektórzy kinomaniacy zapominają chyba po co powstało kino. Dla czystej rozrywki. Kino powinno bawić, powinnyśmy czuć się dobrze oglądać film. Dlatego dziwnym jest, że jeżeli w jakimś filmie ktoś "nie znalazł głębi" automatycznie film nie jest ciekawy. A co chyba gorsze, niektórzy w każdym filmie doszukują się owej głębi, symboli w każdym filmie, a tych, którzy tego nie widzą traktują jako dziwnych, niczym gorszych kinomaników.

I właśnie czy nie zdarzyło się Wam, że na jakimś forum zostaliście "wykluczeni", bo nie oglądaliście jakiegoś filmu bądź oceniliście go "za dobrze", bądź "go nie doceniliście".

Każdy ma prawo do swojej oceny, (gdyż ma być jego własną sic!), możemy się z nią nie zgadzać, ale nie powinniśmy traktować jej jako "gorszej". Tu pomijam zjawisko trolli :D

Kino powinno łączyć nie dzielić, być ciekawym hobby, czy też po prostu służyć zabiciu wolnego czasu. A oceny, opinie to tylko dodatek do wspaniałej przygody z kinematografią.

4 komentarze:

  1. I mam właśnie podobne zdanie. Nie pojmuję przede wszystkim drugiego zjawiska, czyli szukania na siłę tej głębi nawet w głupim odmóżdżaczu. Ja nie wiem, czy to jest chęć usprawiedliwienia siebie, czy zapewnienia, że "Nie, ja przecież jestem intelektualistą, oglądam ambitne filmy, spójrzcie, ile tu symboli, jaka cudowna fabuła, jacy wspaniali bohaterowie!" Nie, nie zawsze tak jest, ale grunt, to umieć przyznać, że oglądam coś i "I simply enjoy it" i nic więcej. Nie przeżywam, nie rozpamiętuję, bo oglądanie filmów to tylko jakiś wycinek mojego życia. Filmy też nie zastąpią mi rzeczywistości. Tak mam np. z "Free!" Jest to anime o łopatologicznej wręcz fabule, bo jest sportowe, jest o pływakach. Jest to typowa komedia i nie ukrywam, że oglądam to dla śmiechu i po to, aby nacieszyć oko piękną animacją. Ale jak kiedyś powiedziałam, że "To nie ma głębi, to tak, jakby szukać głębi w Tsubasie", to zaraz zostałam zjechana przez fanboyów Tsubasy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukać głębi w takim "strasznym filmie" ? :D ehh, ludziom luzu brakuje :)

      Usuń
  2. Jestem dokładnie tego samego zdania. Wiele osób ogranicza się gatunkowo, a nie tak powinno być. Podobnie jest z muzyką. Zatracamy przecież w ten sposób wszechstronność. Skupiamy się na określonych kategoriach i przestajemy się rozwijać w innych kierunkach i dostrzegać część rzeczy, które wcześniej byśmy zauważyli bez problemu. Najbardziej mnie irytuję, gdy słyszę lub czytam, "w tym filmie gra ten/ta aktor/ka, więc nawet nie warto wybrać się do kina, bo szkoda kasy i czasu. Ręce same zaciskają się na szyi takiej osoby. Ludzie zapominają obiektywnie ocenić przed seansem czego mogą się spodziewać, tylko kreują własną wersję filmu nie dając reżyserowi i aktorom dojść do słowa.

    No cóż, lepiej skończę, bo jeszcze przejdę do tematów pseudofilozoficznych. xD W każdym bądź razie cieszę się, że ktoś ma podobny pogląd na ten temat. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%. I również cieszę się, ze nie jestem odosobniona w tym poglądzie :)

      Usuń