Tak więc mamy małżeństwo, które obchodzi 5. rocznicę ślubu. Nagle jednak w ten piękny dzień nie wiadomo co się stało z żoną (Rosamund Pike). W takiej sytuacji Nick, jej mąż (Ben Affleck) staje się głównym podejrzanym całego zdarzenia. Policja nie wie, czy faktycznie żonę uprowadzono , czy została zamordowana.
(źródło tumblr.com) |
Aktorsko jest naprawdę ciekawie. Afflecka, którego cenię jako reżysera, niekoniecznie już jako aktora. Jest przyzwoity, a tutaj wypadł całkiem dobrze. Z kolei Rosamund Pike pierwszy raz widziałam w takiej rozbudowanej roli. Poradziła sobie bardzo dobrze. Z jednej strony potrafiła zagrać potulną, miłą żonę, z drugiej wyrafinowaną i podłą ... Ciekawe też przechodziła zewnętrzne metamorfozy. Świetny też był wybór Carrie Coon do roli siostry Nicka. Tutaj bardzo mnie zachwyciła, a po jej roli w "Pozostawieni" nie miałam o niej zbyt dobrego zdania. Smaczkiem była rola Tylera Perry'ego jako adwokata Nicka, ale ogólnie dialogi były rewelacyjnie napisane. Kim Dickens udźwignęła rolę damskiego Williama Somerseta, a Neil Patrick Harris ciekawie wcielił się w postać zaborczego byłego chłopaka Amy (mam tu na myśli sceny późniejsze, gdyż scena z centrum poszukiwawczego była trochę groteskowa).
Oczywiście Fincher nie zawiódł swoich fanów, ale myślę, że każdy fan thrillerów doceni "Zaginioną dziewczynę". Jest to intryga grubymi nićmi szyta, nic nie jest tak jakby się miało wydawać, więc czego chcieć więcej. Do tego jeśli dodamy klimatyczną ścieżkę dźwiękową i świetne zdjęcia. Nic tylko wybrać się do kina!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz